Protestujący ratownicy medyczni zwolnieni dyscyplinarnie!
Wszyscy słyszeliśmy o trwających w całej Polsce protestach ratowników medycznych, którzy żądali lepszych płac. Liczne protesty w wielu miastach doprowadziły do kryzysu w szpitalach, ponieważ po chorych nie miał kto jechać. Tym sposobem ratownicy dobitnie pokazali, jak ważna jest ich praca. Niestety, kryzys nie dotknął Przemyśla, gdzie dyrektor pogotowia zdecydował o zwolnieniu dyscyplinarnym 3 pracowników.
Ratownicy oskarżeni o ciężkie naruszenie obowiązków pracowniczych
Zwolnieni ratownicy należą do związków zawodowych i wraz z innymi członkami organizacji protestowali w imieniu wszystkich ratowników w województwie. Co ciekawe, wiele osób z oddziału pogotowia w Przemyślu protestowało poprzez nagłe pójście na L4, ale oczywiście takie osoby są nie do ruszenia. Oberwało się więc tym, którzy postanowili wyjść na ulicę i nie stawić się w pracy.
Tymczasem trzech ratowników medycznych odpowiedziało za cały zespół. Zwolnienie dyscyplinarne uzasadniono ciężkim naruszeniem obowiązków pracowniczych oraz narażeniem zdrowia i życia pacjentów. Zwolnieni kompletnie nie zgadzają się z decyzją dyrektora i od wielu tygodni starają się, by oczyścić swoje dobre imię. Ratownicy chcą również wrócić do pracy, ale jak dotąd ich wysiłki nie przynoszą skutku.
Poszkodowani ratownicy medyczni zawiadamiają prokuraturę
Kiedy zwolnieni ratownicy zdali sobie sprawę, że nikt się za nimi nie wstawi (koledzy z pracy niestety się nie liczą), postanowili udać się do prokuratury, by zgłosić nieprawidłowości w działaniu pogotowia. Zaniedbania dotyczące karetek covidowych, pracowników i zwolnień stały się przyczyną procesu sądowego, który odbędzie się już w grudniu.
Zwolnieni ratownicy medyczni otwarcie przyznają, że skoro dyrektor pogotowia w Przemyślu nie chciał zrozumieć ich walki o lepszą przyszłość wszystkich pracowników karetek pogotowia, to teraz sam będzie musiał zmagać się z negatywnymi konsekwencjami. Za nieprawidłowości w funkcjonowaniu oddziału karetek pogotowia odpowie właśnie dyrektor.
O finale sprawy zdecyduje jednak sąd. Ciężko przewidzieć, czy poszkodowanym ratownikom medycznym uda się zakończyć konflikt z korzyścią dla siebie.